Marlena Tarasewicz: Czy malarstwo jest Pani życiową pasją? Jeżeli tak, to, co o tym zdecydowało?
Tak, chyba jest moją życiową pasją. Z tym, że było to tak, że zawsze pracowałam w tym zawodzie. Z zawodu jestem dekoratorką. Zawsze pracowałam w domach kultury, robiłam rzeźby. Tutaj w Hiszpanii pracowałam z bardzo dobrze znanym w Alcali rzeźbiarzem, który pracował w rzeźbie ze styropianu. Robiliśmy rzeczy dla wielkich almacenów[1]. Praca niesamowita. Mój mąż, kiedy maluję i nie mogę spać (bo, mam jakiś niedokończony obraz), mówi: “Wiesz co, ważniejszy jest dla Ciebie obraz, niż ja!”
Chciałabym nawiązać do dekoracji wnętrz…
Tak?
Ukończyła Pani studia o kierunku dekoracja wnętrz i wyjechała Pani do Hiszpanii?
Dekoracji wnętrz? Raczej wystaw… Właśnie robiłam takie małe wystawy wnętrz, ale bardziejescaparatismo[2]. Później zrobiłam Master[3] w Hiszpanii. Niestety, naszych dokumentów, tutaj nie legalizują…
Pani kariera artystyczna właściwie zaczęła się tutaj, w Hiszpanii?
W Polsce pracowałam w domach kultury, miałam swoje własne studio. Robiłam wystawy sklepów, ale… “Strzeliło mi do głowy” żeby podróżować po Europie. Zaczęłam podróżować i malowałam na żywo, np. malarstwo na moście w Maladze wśród innych malarzy. Podróżowałam dużo po Europie. Także było to życie takie trochę hippisowskie. Ustawiałam sztalugę, malowałam, sprzedawałam i żyłam z tego. Kiedy przyjdzie dziecko, jest troszkę inaczej, bo musiałam zostawić dekoratorstwo. Wiązało to się z tym, że trzeba było, np. dzisiaj wyjechać, i montować dekoracje w Maladze. A to się zaczyna o 10 w nocy, tak jak zamkną sklep. W sklepach wystaw samochodów to trzeba było… To są prace prawie męskie, prawie nie ma kobiet dekoratorów, bo to jest taka praca, że nieraz piłą trzeba przepiłować cały samochód a później postawić go na wysokość.
Polska i Hiszpania należą do kultury europejskiej, ale jednak różnią się między sobą. Czy Hiszpania ma jakiś wpływ na Pani wizerunek artystyczny, Pani malarstwo?
Wydaje mi się, że nie tylko Hiszpania właśnie. Mamy znajomych rzeźbiarzy z Argentyny, Urugwaju i mówią mi, że mój styl jest bardzo południowo – amerykański. Tak kolorystyka jak i formy. Także z Hiszpanii mam może jakieś kolory. W prasie, np. w Diario de Alcalá nazywają mnie Królową Kolorów, bo widać taki kolor dominujący, mocny. Nie raz próbuję coś namalować w tonach spokojniejszych, coś pastelowego… Nie. Wychodzą mi te mocne kolory: czerwień, pomarańcz, żółty…
Cała Pani!
Chyba tak. Taki właśnie krzyczący kot, tak jak tutaj. Jak ten.
Proszę coś powiedzieć na temat tego obrazu, Skorpion (Kontemplacja gwiazd).
Z tym obrazem wiąże się moja duża historia, ponieważ mieszkałam część swojego życia w Grecji. To było właśnie takie mieszkanie, niskie. A skorpiony tam są na każdym kroku. Także przed zdjęciem butów trzeba było wytrzepać but, aby nie było takiego mieszkańca w bucie! I kolory muszą być żywe, bo Grecja, po pierwsze jest krajem gorącym i skorpion też jest takim sygnałem takiej pasji, takim niebezpieczeństwem… Tego, że jest samobójcą, bo kiedy nie ma wyjścia… Faktycznie! Zrobiłam taki eksperyment. Zabija się sam jak nie widzi wyjścia z jakiejś opresji! To jest prawda!
Kontemplacja gwiazd
Co chce pani przekazać poprzez swoje obrazy?
To zależy od epoki (…) Są epoki, które dedykowałam kobietom, kiedy zadedykowałam muzyce… Tam te instrumenty wyszły… Teraz robię kolekcję z karnawału na luty, na karnawał. Teraz z kolei biorę się za ten kolaż. Wydaje się, że zależy to od chwili, nastroju. Tak samo jak ten obraz, który jest smutny, bo powstał, kiedy w maju (…) zmarł mój kot. Mój mąż się na mnie oburzał, że bardzo “kochasz zwierzęta, może za bardzo”. I może właśnie, dlatego ten ogon przeradza się w grymas niezadowolenia tej twarzy. To jest przekazane w chwili, w jakimś tam momencie, który… Bo kolory to burzą, np. tu obraz jest smutny… Jest jakieś zagubienie na tej twarzy, w tych oczach, które tam… No nie wiem… To wszystko jest kwestią chwili. Tak się składa, że np. nie można spać, to mało ludzi może to zrozumieć, dlaczego nie śpisz, bo coś tam nie wyszło, bo coś tam wystawiam. Ale tak w ogóle, to widać pasję w moich obrazach, czyż nie?
Noc z kotem
Tak!
Tutaj jest “Część damska”, tak. Damska, dlatego, że dla mnie, np. ja jestem fanką muzyki metalowej, heavy metalu. Tak i gitara elektryczna jest częścią taką bardzo męską, ale te skrzypce powodują, że ona zmienia się w kobietę. Dlatego też nazywa się “Parte femenina”. Jak przekazać to po polsku? Zaczęłam myśleć po hiszpańsku i myślę w ten sposób, że… Nieraz sobie myślę, przetłumacz to teraz na język polski: “Parte femenina”. Jakaś “Część kobieca”? A może odpowiedniejsze byłoby do tego:“Wnętrze kobiece”? Nie wiem…
Kobiecość
Może “Kobiecość”?
To było zrobione na wystawę w Mejorada del Campo, która była poświęcona kobietom. Miałam wystawy w różnych miejscach: w Alcali, w obrębie Alcali, w bibliotekach publicznych, w galeriach. A teraz kolejna, którą przygotowuję to będzie właśnie w Museo de Ferrocarril, które jest bardzo prestiżowym muzeum. Jest to pociąg, który został zamieniony w salę ekspozycji z czarnym tłem a nie typowym, białym. Wydaje mi się, że ten koloryt wyskoczy tam dość dobrze.
Wrażliwość
Zapraszamy!
Tak, oczywiście. To ja zapraszam! To będzie inauguracja 31 stycznia przyszłego roku.
Jakie są Pani najbliższe plany artystyczne oprócz tej wystawy?
Oprócz tej wystawy, to mam tą kolekcję tych takich niesamowitych kolaży. Myślę nad tym…
Rady dla młodych artystów?
Trudno jest komuś udzielać rad jak powinien malować. Mogę udzielić jednej: nie bać się koloru, bo kolor wyraża duszę artysty, tym, kim jest.
Dziękuję za rozmowę!
Dziękuję!
[1] Almacén: (tu) duży dom towarowy
[2] Escaparatismo: sztuka projektowania wystaw sklepów
[3] Master: specjalizacja po studiach wyższych
Dodaj komentarz