W życiu nic nie dzieje się bez powodu rozmowa z Andżeliką Borys

Marlena Tarasewicz: Jest Pani osobą, której nie trzeba przedstawiać. Każdy Polak się z Panią identyfikuje, podziwia za odwagę, determinację w podtrzymywaniu polskości. Jakie są Pani związki z Polską? Czy Pani rodzina zawsze mieszkała na Białorusi?

Andżelika Borys: Pochodzę z terenów Białorusi Zachodniej. Terenów, które do 1934 roku należały do Rzeczypospolitej i nazywały się Kresami Wschodnimi. Po agresji Związku Radzieckiego, wojsk bolszewickich, zostały one przez nich zagarnięte. To było terytorium Polski. Ludzie byli Polakami, mieli polskie obywatelstwo. W pewnym momencie, po prostu, obudzili się w innym państwie. Granica została przeniesiona. Grodno, grodzieńszczyzna i nie tylko, znalazły się na terenie Związku Radzieckiego. Moi rodzice, dziadek, babcia, cała moja rodzina, są Polakami. W latach 50 – tych, część mojej rodziny wyjechała do Polski. Tak się akurat złożyło, że moja babcia z dziadkiem nie wyjechali, zostali. Ze strony mamy mam dwie ciocie, które mieszkają w Polsce także mój kontakt z Polską zawsze był bardzo bliski. Poza tym, moja babcia uczyła mnie i moje rodzeństwo (bo mam dwóch braci i siostrę) języka polskiego. Ostatnia polska szkoła na terenie Białorusi, Republiki Białoruskiej, która wchodziła w skład Związku Radzieckiego, została zamknięta w 1948 roku. Pierwszą polską organizacją, która powstała na Białorusi, był Związek Polaków. Najpierw, w 1988 roku, było to Stowarzyszenie im. Adama Mickiewicza, które w 1991 przekształciło się w Związek Polaków. Pierwsza szkoła polska na Białorusi powstała w Grodnie w 1996 roku. I druga, w Wołkowysku w 1999 roku, 170 km od Grodna. Czyli przez prawie dwa pokolenia, przez prawie 50 lat nie było w szkołach języka polskiego. Był on zakazany, niszczono kościoły, zamykano je. Mój związek z Polską polegał na tym, że ja nauczyłam się języka polskiego od mojej babci. Zawsze, odkąd pamiętam byłam związana z Polskądzięki tym korzeniom, które w zasadzie zawsze miałam.

Naród, który zapomina o swojej przeszłości, który odwraca się od swoich korzeni, jest skazany na zagładę. Czy trudno podtrzymywać polskość i być Polakiem na Białorusi? Jaki jest dzień powszedni mieszkańca Pani kraju?

Tak jak każdego człowieka, ponieważ Białoruś jest takim krajem gdzie trzeba bardzo ciężko pracować żeby się utrzymać. Co zaś się tyczy spraw polskich. Ta Polskość wychodzi z rodziny, z wychowania: od dziadków, pradziadków. Zawsze trzeba zadawać sobie pytania: “Kim ty jesteś? Jakie masz pochodzenie? Kim jesteś?”. Codzienność od 1934 do 1988 roku była walką o przetrwanie spraw polskich. Dużo osób za czasów Stalina zostało wywiezionych na Sybir, zamordowanych. Później były zamykane kościoły, nie było polskich podręczników. Język polski zachował się dzięki kościołowi w którym nabożeństwa odbywały się w języku polskim. Dla niektórych, książką do nauki języka polskiego był modlitewnik z którego się uczyły. W zasadzie tak nauczyłam się języka polskiego. Odnośnie życia codziennego, nie powiedziałabym, że Polacy mają inne warunki niż Białorusini czy inne narodowości. To jest kwestia ludzi. Obywatele tego kraju, po prostu, muszą codziennie, tak jak oni walczyć o to, żeby zarobić, aby przeżyć, itd. W odróżnieniu od Polaków, oni, np. nie chodzą do kościoła gdzie nabożeństwa są odprawiane w języku polskim. Chociaż teraz w niektórych miejscowościach gdzie są skupiska polskie, z premedytacją, na siłę są wprowadzane nabożeństwa w języku białoruskim. Oczywiście, tak się stało, że czasami za sprawy polskie można zostać oskarżonym o politykę, przewroty, działalność wywrotową, Bóg jeden wie o co. To wynika z tego, że Polacy od pokoleń mają silną tożsamość narodową. A co trzeba zrobić aby zniszczyć naród? Trzeba zniszczyć jego język. Obecnie na Białorusi języka polskiego uczy się ok. 18 tysięcy dzieci i młodzieży. W poprzednich latach było ich o wiele więcej, ponad 20 tysięcy. Właśnie tym zajmuje się Związek Polaków. Naszą podstawową działalnością jest promowanie języka polskiego poprzez różne formy kultury, dbanie o spuściznę historyczną. Czasami prowadzi się ją w warunkach nieuznawalnych. Każda władza białoruska chciałaby żebyśmy my uprawiali politykę, politykę pro – rządową. Niektóre momenty naszej historii nie podobają się tej władzy, np. Armia Krajowa. Ich członkowie byli nazywani bandytami a są to ludzie, którzy walczyli na tych terenach o sprawy polskie. Tak jak i wiele innych sytuacji takich jak zagarnięcie tych terenów przez bolszewików. My to odbieramy jako agresję. Dla obecnej władzy jest to wyzwolenie Zachodniej Białorusi od polskich okupantów. Są to momenty kiedy trzeba walczyć, uświadamiać ludzi. Niektórym to się nie podoba, ale to jest nasza historia i innej mieć nie będziemy. Ostatnie wydarzenia (odnośnie praw polskich) spowodowały, że niektórzy musieli iść do aresztu, bo nie chcieli pogodzić się z pewną narzuconą ideologią, która tak naprawdę jest sprzeczna z naszą historią.

Jest swego rodzaju zakłamaniem?

Tak. I z tym zakłamaniem, po prostu trzeba walczyć. Nasza historia pokazała nam, że Polakom na Kresach Wschodnich nigdy nie było dobrze. Byli zaborcy, był car. Polaków wysiedlano. Język polski był zakazywany. Później był Stalin, Związek Radziecki, Partia Komunistyczna i jej wpływy… A teraz, po prostu, jest taka sytuacja a nie inna. Polaków chce się wykorzystać w swojej pro – rządowej polityce. My się na to nie zgadzamy, bo to co my robimy jest zgodne z Konstytucją Republiki Białorusi, z szeregiem aktów międzynarodowych podpisanych przez Białoruś. My to postrzegamy w kontekście praw człowieka, że jako mniejszość mamy prawo do swobodnego nauczania własnego języka, do posługiwania się nim. Tak naprawdę, to wszystko ma charakter deklaratywny, jest tylko na papierze. Rzeczywistość, ich realizacja, są inne. Dzisiaj zmniejsza się liczbę godzin języka polskiego w szkołach. Czasami nauczyciele tego przedmiotu jak i też studenci, są wzywani do Służb Specjalnych za wypowiedzi, które się odbiera jako polityczne. Takie są realia. W tym momencie łamane się nasze prawa jako mniejszości i o tym nie możemy milczeć.

Przecież łamie się prawa człowieka.

Dokładnie. Jest to sprawa, która nie dotyczy tylko Polaków, ale generalnie tak się stało, że w ostatnich latach uderzenie było w największą polską organizację na Białorusi, Związek Polaków. Zostały odebrane nam całkowicie Domy Polskie. Ludzie zostali z nich wyrzuceni przy pomocy milicji. Władze postawiły tam swoich urzędników, którzy mają być jak gdyby funkcjonariuszami ideologicznymi odnośnie praw polskich. My się z tym po prostu nie pogodzimy. Oczekujemy, żądamy od nich przestrzegania Konstytucji, naszych praw. Po prostu, chcemy normalności, zwykłej ludzkiej normalności.

Czy bycie Polakiem, członkiem niezależnej organizacji polonijnej jest źle widziane przez władze?

Tak. Można należeć jedynie do tej wskazanej.

To jest: jedynie słusznej?

Tak.

Czyli podobna sytuacja, jaka była w PRL – u?

Tak.

Konstytucja mówiła jedno…

… A realizacja w rzeczywistości była zupełnie inna.

Skąd czerpie Pani siłę do swojej misji? Bo to jest misja! Tak myślę.

Uważam, że każdy człowiek ma w życiu swoje przeznaczenie. Przede wszystkim, musi zostać człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Jestem wychowana w zasadach katolickich i w duchu polskim, chociaż jestem obywatelką Białorusi. Szanuję swój kraj. Uważam, że jest tam piękna przyroda, wspaniali ludzie. Białorusini są bardzo życzliwymi ludźmi, bardzo gościnnymi i mają swoją kulturę, swoją historię. W tym momencie to nie jest kwestia tylko Białorusinów czy Polaków. To jest kwestia obywateli tego kraju i człowiek sam by nie potrafił nic zrobić. Ja po prostu mam ludzi, którzy myślą tak samo i mnie wspierają.

Czyli w jedności siła?

Tak.

Łamanie praw człowieka na Białorusi nie jest tematem tak medialnym jak prześladowanie Kurdów w Turcji. Jak Pani myśli, co trzeba zrobić aby to zmienić?

Mamy XXI wiek, są podpisane umowy międzynarodowe. Białoruś jest w centrum Europy. My, jako Polacy nie żądamy nic niemożliwego, nie żądamy nic sprzecznego z obecnym ustawodawstwem Republiki Białorusi. W związku z tym, że Białoruś podpisała różne umowy międzynarodowe, więc oczywiście można z tego wyciągnąć konsekwencje. Kraj ten nie jest jakąś wyizolowaną wyspą. Skoro już podpisuje szereg aktów, to musi się z nich wywiązywać. Nie zawsze tak jest. Opinia publiczna jestmotorem do pewnych działań, ustaleń, zasad, np. dzięki wielkiemu poparciu Polaków w świecie, rządu polskiego możemy funkcjonować. Warunki są takie a nie inne. Przykro mi, że tak się dzieje w XXI wieku, ale takie są realia. Po prostu, dużo zależy od opinii publicznej.

Jak można wam pomóc?

Myślę, że taką pomocą jest to, że po prostu solidaryzujecie się z nami. Przez to wynika dużo możliwości.

Poza działalnością polonijną, czym się Pani zajmuje? Jakie są inne Pani pasje?

Kiedyś dużo czytałam. Interesuje mnie historia. Uwielbiam historię Polski, Związku Radzieckiego, świata. Lubię podróżować. Ostatnio nie ma takich możliwości, ale cieszę się jak poznaję nowych ludzi. Moją pasją jest poznawanie nowych ludzi, kontakt z nimi, ich historia, obyczaje, tzn. ich kultura. Bardzo się cieszę, że jestem tu, w Hiszpanii, bo miałam okazję poznać, choć trochę, jej kulturę, historię, tradycję i muzykę…

A czym zaskoczyła Panią Hiszpania, jeżeli zaskoczyła? Jakie są Pani wrażenia z pobytu?

Zaskoczyła mnie taką otwartością ludzi, bardzo. To, że jak idzie się ulicą, to ktoś się do ciebie uśmiechnie, porozmawia z tobą. Zaskoczyło mnie też to, że “jak zabawa to zabawa”, że wspólnie ze sobą bawią się różne pokolenia. To wszystko jest skomponowane tak bardzo życzliwie. Zaskoczyła mnie muzyka hiszpańska, te rytmy latynoamerykańskie, bardzo sympatyczne. Przede wszystkim, ta otwartość ludzi, życzliwość. Niektórzy ludzie, jeżeli kogoś nie znają, to nawet się do niego nie odezwą. A tu, ludzie uśmiechają się, są życzliwi, mili, weseli. U nas, np. trudno jest zobaczyć żeby do kawiarni przyszli staruszkowie, młodzież, rodziny z dziećmi i tak razem wspólnie się ze sobą bawili.

Tak, to prawda. Tu ludzie są bardziej otwarci.

To mnie bardzo zaskoczyło.

Może to przez ten klimat, przez to słońce?

U nas, raczej nie spotka się miejsc gdzie młodzież bawiłaby się z ludźmi w wieku 70 lat w takiej małej, zwykłej restauracji… Tak na co dzień, po pracy… I to mnie zaskoczyło, że tu jest taka życzliwość, takie zgranie, taki panujący nastrój.

Jakie są Pani plany na przyszłość?

Trudno mówić o planach, bo plany…

Lepiej nie zapeszać?

Tak. Mogą być różne. Myślę, że w życiu nic nie dzieje się bez powodu. Wszystko to co przeżywamy jest kontynuacją pewnych zdarzeń, ich konsekwencją. Mam tylko nadzieję, że w końcu Polacy czy jakaś inna narodowość na Białorusi, będą funkcjonowały w normalnych warunkach.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*